jaja od sąsiadki, twaróg od dalszych sąsiadów, sałata jeszcze kupna a szczypiorek własny... 

A gdyby tak wieśnie, wiosennie, naturalnie i w wieśniaczy sposób nauczyć się żyć WIEŚNIAKOWO? Żyć po wiejsku będąc mieszczuchem. Bo przecież nie chodzi o to, żeby zerwać z miastem, ani o to, by wybrać wieś. Chodzi o to, by żyć czerpiąc ze starego i budując to, co nowe. Potowarzyszcie naszym poszukiwaniom nowego stylu życia.

Violetta ma odpowiedni, misiowy wiek do żeniaczki. Nieśmiałe spojrzenie a w sercu maj. Ciągle i ciągle. Z Leonem rozumieją się bez słów. W każdym razie my nie słyszeliśmy, żeby rozmawiali...
deszcz taki, że świat za oknem staje się oceanem a nasz przytulny, ciepły domem arką. Noego w rodzinie nie mamy, aczkolwiek bez przywódcy sobie jakoś radzimy. Samyśmy sobie sterem, żeglarzem, okrętem...











A my się wcale nie buntujemy. Wręcz przeciwnie, planujemy warzywnik i okazuje się, że będzie za mały.. Nie ma miejsca na dodatkowe trzy grządki marchwi. bo cztery już oczywiście są... na zdjęciu poniżej ostrość złapała nie tulipanka, ale ziemię za nim. No ale przecież my się tą ziemią też zachwycamy. Jaka śliczna, jaka płodna, jaka żyzna, jaka brudna, jaka zachwaszczona, jaka wdzięczna za włożony trud...
z



