Na początek upiekliśmy chleb pszenny z pieczoną hokkaido i rukolą oraz chleb żytni z klasycznym puree dyniowych. Tutaj mała uwaga. Chleb z puree wyszedł dość ciężki i musiałam go jeszcze podsuszyć w piekarniku.
Daniem pierwszym w tym roku jest ratatouille. Cebulka szalotka i pięć niedużych papryk podsmażone na oliwie. Do tego dodane 8 pomidorów zielonych, sól, pieprz, zioła prowansalskie. Miało być wino ale kucharka poległa zmagając się z korkociągiem.. Więc wino wciąż zamknięte... Na samym końcu dajemy kawałki dyni. Jest delikatna i nie wymaga długiego gotowania...
Efekt. W miseczce maleńka porcja ratatouille z kawałkiem chleba z dynia i rukolą.
I tutaj trzeba przyznać. Nie umiem robić zdjęć kulinarnych jak zaprzyjaźniony blogger www.howtodoashit.wordpress.com.
Ale moze opiszę słowami?
Danie jest lekko pikantne za sprawa pieprzu i pięknie ziołowe dzięki przywiezionym kiedyś z Francji ziołom prowansalskim. Konsystencja dyni pozostała lekko zbita, kremowa na języku. Dynia lekko słodka idealnie kontrastuje w tym prostym daniu z zielonymi kwaśnymi pomidorami. Papryka jest dobrym, nienarzucającym sie tłem dla bohaterów głównych. I jest swojska. Znana. Lubiana. To ukłon w stronę tych, którzy lubią melodie, które juz kiedyś słyszeli i jedzą tylko potrawy, które już kiedyś jedli... Ludzie. Odważcie się. Smakujcie to życie takim jakim jest, cieszcie się z każdej przygody- a przygoda moze być także kulinarne kosztowanie. Nie dajcie sie stereotypom i uprzedzeniom. Uśmiechnijcie się, w jedną rękę talerz, w druga sztuciec- i zapraszam do degustacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz