zbieramy pachnące, pełne pyłku baldachy w ciepły, słoneczny dzień. Gotujemy syrop cukrowy (ja - trzy litry wody i póltora kg cukru) do słoja wrzucamy obcięte z zielonych łodyżek kwiatki razem z pyłkiem (nie myjemy!!!) dwie sparzone i pokrojone w plastry cytryny, zalewamy syropem. przez tydzień codziennie musimy przemieszac, bo nam "wykipi"
potem do butelek, pasteryzujemy, albo przechowujemy w lodówce... idealne na:
lemoniadę (będzie pózniej przepis) dodatek do herbaty.. och jeszcze kilka pomysłow mamy na wykorzystanie;)
Właśnie dzisiaj skończyłam. Zrobiłam podobnie, ale w syropie trzymałam 3 doby i dodałam więcej cytryny a mniej cukru. Na 6 litrów wody dodałam tylko 2 kg cukru i mnóstwo kwiatów. Kwiaty i owoce bzu czarnego, to najlepsze co mogła nam podarować przyroda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dana, ja wstawiam jeszcze jedną porcję. wyrwałam się trochę za wcześnie i faktycznie masa kwiatów nie była jeszcze w fazie pysznie pachnących pyłków;)
OdpowiedzUsuńza to - przygotowuję także szampana z kwiatów dzikiego bzu.. chcesz przepis? ;)
w weekend piekę chleb. jaki polecasz dla początkującego "chlebaka"?
Poproszę o przepis na szampana co do chlebka to nie wiem jaki chcesz piec na zakwasie czy na drożdżach?
OdpowiedzUsuńBo na drożdżach to Ci nie podpowiem:)
wiem wiem, doczytałam na bloogu. no zamierzam uczyć się piec na zakwasach. Zresztą - osobiście jem tak mało pieczywa, że ono musi być tydzień świeże. na początek myślałam o zakwasie z chleba czerstwego. jutro idę do ekosklepu po mąki...
OdpowiedzUsuń